"Dojrzała miłość". Tylko u nas: wyznania Iwony i Gerarda z "Sanatorium Miłości"
Iwona Mazurkiewicz-Makosz i Gerard Makosz poznali się w programie “Sanatorium miłości”, gdzie podbili serca widzów swoją relacją. Okazuje się, że uczucie, którym zapałali do siebie jeszcze przed kamerami, zostało z nimi po zakończeniu udziału w show. Na początku sierpnia ubiegłego roku całą Polskę obiegła wieść, że para się pobrała. Dziś są jednym z najlepszych przykładów tego, że można zakochać się i stworzyć piękną relację w każdym wieku. W wywiadzie z cyklu “Dojrzała miłość” para zdradziła, w jaki sposób pielęgnują swoje uczucie na co dzień, jakie rady mają dla osób w dojrzałym wieku, które obawiają się odnaleźć swoją drugą połówkę oraz jak zamierzali spędzić tegoroczne Walentynki.
Iwona i Gerard z “Sanatorium Miłości” o dojrzałej miłości — jaka jest oraz jak się odważyć, by jej doświadczyć?
Walentynki to święto, o którego popularności świadczy fakt, że jest obchodzone z wielkim zaangażowaniem na całym świecie. Tego dnia pary w różnym wieku i o różnym stażu celebrują swoje uczucia i okazują sobie wzajemnie troskę oraz oddanie. Z okazji zbliżającego się 14 lutego, nasza redakcja postanowiła porozmawiać z Iwoną Mazurkiewicz-Makosz i Gerardem Makoszem, którzy na co dzień udowadniają, że na miłość nigdy nie jest za późno. Co więcej — nasi bohaterowie są zdania, że uczucie rozwijające się w dojrzałym wieku ma wiele cech, których może brakować tzw. “pierwszej miłości”, przeżywanej zazwyczaj w czasach młodości.
Nawet jest lepiej teraz, w tym wieku coś takiego przeżywać, ponieważ wtedy to tak człowiek nie był bardzo doświadczony. Oczywiście, że serce pukało, ale po tylu latach, jak my poznaliśmy się, to dopiero, pomimo że już jest troszkę nadwyrężone, mocno zabiło i bije nadal – mówi nam Gerard.
Absolutnie jestem za tym, żeby w wieku dojrzałym nie być singlem, żeby postarać się otworzyć na to, żeby pojawiła się druga połówka. Ja ze swojej perspektywy życiowej podchodziłam do tego bardzo ostrożnie, jakoś tak nieufnie, ponieważ byłam zraniona przez mojego pierwszego męża, więc na pewno były wątpliwości z tyłu głowy… Natomiast sama decyzja o udziale w “Sanatorium miłości” w mojej świadomości dała mi już takie przyzwolenie na to, że jestem gotowa, żeby budować z kimś nowy związek. Uważam, że każda miłość jest piękna i każda miłość jest pierwsza, jeżeli ona jest szczera, otwarta, troskliwa i jeżeli wzajemnie partnerzy dbają o swoje uczucie każdego dnia, nie tylko na Walentynki – wyznała Iwona.
A jakie rady Iwona i Gerard z “Sanatorium Miłości” mają dla osób, które boją się zakochać w dojrzałym wieku? Kluczem do sukcesu jest, zdaniem Iwony, wiara w to, że coś takiego może nam się jeszcze przytrafić:
Warto się otworzyć, zaufać, wyjść, np. zapisać się do Uniwersytetu Trzeciego Wieku, wyjechać gdzieś może na wakacje, do sanatorium. Wiara, że to po prostu dane nam jest się przydarzyć. Taka odrobina afirmacji, że zasługujemy jeszcze na coś pięknego, coś, co można przeżyć, nawet mając te 60 plus lat.
Iwona i Gerard z “Sanatorium Miłości” opowiedzieli o swoich sposobach na udany związek
Aby między dwojgiem ludzi powstała trwała i szczera relacja, zakochani muszą zadbać o to, by uczucie, które jest jej fundamentem, nie zgasło. W jaki sposób na co dzień Iwona Mazurkiewicz-Makosz i Gerard Makosz okazują sobie miłość? Para uważa, że najlepszym sposobem jest wyrażanie uczuć przy pomocy małych gestów:
Ja bardzo się cieszę i bardzo jest mi przyjemnie, kiedy Gerard dziękuję mi za wszystko, co dla niego zrobię. Na przykład kiedy zjemy śniadanie i podziękuje, to ma tę świadomość, że musiałam sobie zadać trud, żeby przygotować ten posiłek. Ja w ogóle jestem osobą, która uważa, że powinniśmy być wdzięczni i wyrażać wdzięczność za dobro, które nas spotyka, nawet w eter, a szczególnie do osoby, z którą jesteśmy w związku. To mały, prosty wysiłek od nas, powiedzieć “dziękuję”, zapytać, jak się spało, przywitać się z rana buziakiem – słyszymy.
Takie zachowanie prowadzi do wzmocnienia więzi, co przejawia się u pary nawet podczas snu:
Nawet w nocy, jak śpimy, to już tak wkraczając w strefę bardziej intymną, jak się przytulamy, to we śnie przekręcamy się razem jak na komendę i to jest takie fajne uczucie, taki sygnał dla mnie “jestem i czuję cię” – zdradza nam Iwona.
Iwona i Gerard z “Sanatorium Miłości” nie ukrywają, że spędzają ze sobą większość czasu, dając sobie również odrobinę przestrzeni dla siebie. W jaki sposób umilają sobie wspólnie spędzone u swojego boku chwile?
Przede wszystkim mamy tę świadomość, że, szczególnie w naszym wieku, ruch to zdrowie i chcemy to podtrzymywać. Wypicie razem kawy, podzielenie się tym, co się dzieje na świecie, w Polsce. Rozmowy, spacery czy wymiana swoich spostrzeżeń na różne tematy. Teraz właśnie szykujemy się na ogromny bal seniora w Niepołomicach, w którym weźmie udział ok. 500 osób.
Jak Iwona i Gerard z “Sanatorium Miłości” świętują Walentynki?
W dalszej części rozmowy z portalem Lelum Iwona i Gerard zdradzili, jak wyglądają ich randki. Para spędza razem większość dni, naprzemiennie w domu Iwony w Radomsku lub domu Gerarda w Zabrzu, więc stara się, by w tej rutynie znaleźć czas na docenienie drugiej osoby. To właśnie te proste, ale czułe zachowania są podstawą ich udanego małżeństwa:
Nawet w ogrodzie, kiedy pracujemy, ubrudzeni i upoceni, a Gerard wyłania się z różyczką, którą akurat zerwał z ogrodu. To może być nawet wypicie razem wody albo wypicie piwa na pół, szczególnie latem, to też traktujemy jako taką mini-randkę – mówi nam Iwona.
To jednak nie oznacza, że para nie chodzi na tradycyjne randki, wręcz przeciwnie. Gdy tylko znajdują chwilę, udają się we dwoje do restauracji czy do kina. Jak wówczas mija im czas?
Siedzimy, rozmawiamy, złapiemy się za rękę czy degustujemy jakieś jedzonko – słyszymy.
Czy w podobny sposób zamierzają spędzić Walentynki? Okazuje się, że choć to święto trwa u pary przez cały rok, chętnie celebrują oni w wyjątkowy sposób ten szczególny dzień. Teraz nie mają jeszcze sprecyzowanych żadnych planów, jednak są pewni, że czeka ich emocjonujący czas spędzony we dwoje:
Na pewno będzie bardzo spontanicznie. Zawsze coś fajnego wymyślamy, żeby się zaskoczyć i żeby to nie było tuzinkowe – zdradza nam Iwona.