Gorzkie słowa Martyny Jakubowicz po Fryderykach. Dostało się TVN-owi
Nie milkną echa tegorocznego rozdania Fryderyków. Piosenkarka i kompozytorka Martyna Jakubowicz, która odebrała Złotego Fryderyka za całokształt twórczości, nie gryzła się w język i odważnie skomentowała tę galę w swoich mediach społecznościowych. Artystka ma poważne zarzuty do organizatorów.
Ostre zarzuty dla organizatorów Fryderyków
Martyna Jakubowicz jest wokalistką, gitarzystką i kompozytorką. Karierę na scenie zaczęła w latach siedemdziesiątych w muzycznych klubach studenckich, a jej debiutancki album "Maquillage" ukazał się w 1983 roku. Tworzy kompozycje z pogranicza amerykańskiego autorskiego folku, rocka i bluesa. Jej największy przebój to słynna piosenka "W domach z betonu nie ma wolnej miłości".
Martyna Jakubowicz ma na koncie już cztery Fryderyki, a ostatniego otrzymała na tegorocznej gali. Była to nagroda za całokształt twórczości.
"To miłe, że branża docenia mój trud, związany z funkcjonowaniem na rynku, a ten Fryderyk to podziękowanie za 40 lat na scenie i 15 wydanych albumów. Cały czas gram koncerty, nagrywam i myślę, że dopóki będę miała siłę, to się nie zmieni - powiedziała na rozdaniu nagród Martyna Jakubowicz.
Teraz artystka zamieściła kilka ostrych słów dodatkowego komentarza. Chodzi nie tylko o sens tego wydarzenia w obecnym kształcie, ale też o organizację gali rozdania Fryderyków. Przypomnijmy, że organizatorem imprezy jest Związek Producentów Audio Video.
Martyna Jakubowicz: nie było się nawet gdzie przebrać
Martyna Jakubowicz nazwała galę rozdania Fryderyków "kolejnym transmitowanym przez TVN festiwalem celebryckich gwiazd". Zdaniem artystki, w wydarzeniu chodzi tylko o promocję “wykonawców związanych z korporacjami wydawniczymi”, a względy artystyczne nie mają dużego znaczenia. Na tym zarzuty się nie kończą.
Artystka opisała kulisy Fryderyków, których widzowie nie mogli zobaczyć w telewizji. Zdaniem Martyny Jakubowicz, organizacja wydarzenia pozostawiła wiele do życzenia, a na zapleczu imprezy panował chaos. Artystka w pewnym momencie chciała już wyjść z wydarzenia.
Najpierw nie wiedziałam, dokąd mam pójść, a pani przydzielona do opieki nie odbierała telefonu i zresztą nie objawiła się do końca imprezy. Skierowałam się do wyjścia z zamiarem powrotu do hotelu, a potem do domu. Przy wyjściu spotkałam znajomego, który widząc, że umykam pobiegł kogoś poszukać - relacjonuje Martyna Jakubowicz.
Dopiero wtedy piosenkarce miała pomóc osoba z obsługi, ale i tak na niewiele się to zdało. Martyna Jakubowicz opisuje, że musiała przebierać się w “sali makijażowo-fryzjerskiej” za "czymś na kształt parawanu". Na miejscu korzystała też z publicznej toalety, do której trzeba było dojechać windą na trzecie piętro. "Lech Janerka, zdobywca kilku Fryderyków, był najmądrzejszy i się nie pojawił" - skwitowała Martyna Jakubowicz.
Już nigdy nie pojawi się na takiej imprezie
Artystka zapowiedziała, że nigdy więcej nie przyjmie już zaproszenia na tak "fatalną, źle zorganizowaną” i “bezsensowną” imprezę. Zwróciła uwagę, że względy artystyczne nie mają na Fryderykach dużego znaczenia, a media bardziej zwracają uwagę na kreacje artystów niż na to, co i jak śpiewają. Akustyka i złe nagłośnienie w hali to ponadto dodatkowy zarzut Jakubowicz dla organizatorów.
Martyna Jakubowicz zwróciła się także do innych muzyków i piosenkarzy. “Dajmy sobie spokój z twierdzeniem, że przyjmowanie tej nagrody to prestiż. Pozdrawiam wszystkich tych, co męczyli się w huku, bez garderoby, bez możliwości wypicia herbaty!” - napisała piosenkarka. “A ja chętnie przyjmę nagrodę dla Cierpliwego Artysty wraz z dodatkiem finansowym za ponad 40 lat cierpliwiej urawniłowki w tym cholernym bałaganie!” - skwitowała.