Ksiądz po kolędzie niemile widziany? Proboszcz zdradza powody: "Otwiera nam mniej niż 38% osób"
Z roku na rok coraz mniej osób pojawia się w kościele podczas coniedzielnej mszy. Wraz z odsetkiem osób, które aktywnie uczestniczą w życiu swoich parafii, spada również liczba wiernych w całej Polce. Nie da się ukryć, że Kościół przechodzi kryzys wiary, który tylko się pogłębia. Jak w związku z tym faktem zmieniło się zapraszanie księdza po kolędzie? Mnóstwo osób narzeka na wysoki “cennik” duchownych i nie patrzy optymistycznie na ich wizytę. Okazuje się, że coraz mniej Polaków otwiera księżom drzwi od swojego domu.
Jakie konsekwencje dla księży ma pogłębiający się kryzys wiary w Kościele?
Statystyki są dla Kościoła katolickiego w Polsce nieubłagane. Według wyników badań, które przeprowadził CBOS, od 1992 do 2022 roku odsetek osób dorosłych określających się jako wierzące spadł z 94 do 84 procent. O wiele gorzej prezentuje się liczba wiernych, którzy regularnie uczęszczają do kościoła. Z 70 procent zostało już tylko 42. Okazuje się, że ten fakt ma realne odzwierciedlenie nie tylko w życiu parafii, ale w całym Kościele. Natomiast wraz ze spadkiem liczby osób, które chodzą do świątyni, spada również liczba chętnych na przyjęcie księdza podczas wizyty duszpasterskiej , potocznie zwanej kolędą.
Proboszcz jednej z parafii na Śląsku udzielił “Wirtualnej Polsce” zaskakującego wywiadu. Zdaniem duchownego kryzys wiary, który dosięgnął Kościół, jest coraz bardziej widoczny.
Gdy kilkanaście lat temu rozpoczynałem posługę w obecnej parafii, księdza po kolędzie przyjmowało około 70 procent rodzin. W pandemii odwiedzin nie było, jednak w ubiegłym roku drzwi do mieszkań i domów otworzyło nam jedynie około 38 procent parafian – wyznał.
Ksiądz dodał również, że zarówno z tego powodu, jak i ze względu na brak kapłanów, jego parafia zdecydowała, że tradycyjna kolęda się w tym roku nie odbędzie. Zamiast tego mieszkańcy poszczególnych ulic i osiedli mogą liczyć na specjalne msze. Jak wygląda sytuacja w innych częściach Polski?
Coraz mniej osób przyjmuje księdza po kolędzie
Ksiądz ze śląskiej parafii nie jest jedynym, który dotkliwie odczuł skutki pogłębiającego się kryzysu wiary. W rozmowie z “Wirtualną Polską” ks. Rafał Bogacki, rzecznik prasowy Archidiecezji Katowickiej, opowiedział właśnie o spadku zainteresowania przyjmowaniem duchownych po tzw. kolędzie. Czyżby wcale nie był on tak duży?
Z obserwacji, którymi dzielą się proboszczowie, wynika, że liczba rodzin przyjmujących księdza jest mniejsza niż przed pandemią. Nie dotyczy to jednak wszystkich parafii. W wielu z nich, położonych na terenie mniejszych miejscowości, liczba ta utrzymuje się na poziomie sprzed pandemii – twierdzi duchowny. Nie dysponuje on jednak pełnymi danymi statystycznymi na ten temat.
Ksiądz zauważył, że spadek liczby chętnych do przyjęcia duchownego po kolędzie ma związek z osłabieniem wiary, który dotyka coraz szerszych warstw społeczeństwa. Ten fakt sprawia, że w wielu domach kapłani stają się wręcz niemile widziani. Z drugiej strony parafianie coraz częścią konfrontują księży z różnymi zarzutami.
Nawet jeśli dotyczy to tematów trudnych, takich jak przestępstwa seksualne popełniane przez niektórych duchownych, należy to ocenić pozytywnie - ludzie chcą, aby Kościół był wiarygodny, zależy im na tym, aby ci, którzy pełnią w nim ważne funkcje, cechowali się nienagannym życiem moralnym. Warto dodać, że ktoś, kto przyjmuje proboszcza, ma świadomość, że jest on odpowiedzialny jedynie za tę część Kościoła, którą stanowi jego parafia. Większość rozmów dotyczy więc aktualnej sytuacji w danej parafii, np. organizacji pracy duszpasterskiej – twierdzi ks. Bogacki w rozmowie z “wp.pl”.
ZOBACZ TEŻ: Tadeusz Rydzyk zapłonie gniewem? Ostre słowa obiegają sieć. “I o tym powiedzą w Radiu Maryja”
Wierni postanowili podzielić się nieprzyjemnymi sytuacjami, które spotkały ich ze strony księdza po kolędzie
Do faktu, iż coraz mniejsza liczba wiernych decyduje się na przyjęcia księdza po kolędzie, przyczyniają się również różne negatywne sytuacje, które mają miejsce podczas wizyt duszpasterskich. Dziś słyszy się o nich coraz częściej, ponieważ coraz więcej osób ma dostęp do mediów społecznościowych i prasy, gdzie nagłaśnia się takie przypadki.
Kilka lat temu tak się złożyło, że podczas kolędy byłam u rodziców. Co ciekawe, kończyłam wtedy dziennikarstwo na Uniwersytecie Papieskim, gdzie na wydziale teologicznym kształcą się księża z naszej diecezji. Młody duchowny oczywiście zapytał, co robię, a na informację o studiach, pozwolił sobie na komentarz, że "to taki wydział na doczepkę" na jego byłej uczelni. (…) powiedziałam mu, że patrząc na spadek powołań, niedługo to chyba jego kierunek będzie niszowy. Zabawne, bo teraz w sumie tak jest – opowiedziała “Wirtualnej Polsce” Marta, która mieszka pod Krakowem. Dziś kobieta nie przyjmuje już księdza.
Inna kobieta, z którą skontaktował się portal, podzieliła się swoimi mieszanymi doświadczeniami z wizyty duszpasterskiej:
Zupełnie inaczej było, gdy rodzice wrócili do rodzinnej wsi w Małopolsce. Tu wszystko zależy oczywiście od tego, który z księży przychodzi, jednak już sama organizacja nas zaskoczyła. Oprócz ministrantów i księdza przychodziła też pani "kościelna" i o ile ministrantom zawsze się daje jakieś drobne, tak pani ewidentnie również czekała na datek. Od nas nie dostała i rok później już jej nie było, ale sąsiadka była zaskoczona, że tej kobiecie nic nie daliśmy. Zresztą za pierwszym razem nawet księdzu koperty nie daliśmy, bo w poprzedniej parafii kapłan nie zbierał, tylko wrzucało się na tacę podczas specjalnej mszy w intencji rodzin odwiedzonych w minionym tygodniu. Dosłownie pół godziny później zadzwoniła mieszkająca kilka domów dalej babcia i już wiedziała, że tej koperty nie daliśmy – wyznała pani Katarzyna.
Dziś w wielu parafiach w całym kraju kolędy odbywają się według tradycyjnych zasad — ksiądz odwiedza domy o wyznaczonym z góry dniu i godzinie, a ich mieszkańcy czekają z wywieszoną kartką z prośbą o wizytę. Od kilku lat, by nie tracić czasu duchownych, w wielu miejscach obowiązują zapisy wiernych na kolędę. Ta jednak w różnych miejscowościach odbywa się coraz rzadziej.
źródło: wpl.pl