To nie koniec przykrości dla taty Madzi i Jadzi. Teraz czeka go wyzwanie, ciężko powstrzymać łzy współczucia
W ostatnich dniach cała Polska wstrzymała oddech, gdy na jaw wyszły okoliczności sprawy dwóch tragicznie zmarłych sióstr, Madzi i Jadzi. Dziewczynki zostały brutalnie pozbawione życia przez własną matkę. Na tym jednak nie kończy się tragedia rodziny — na barkach ojca dziewczynek spoczywa niemała odpowiedzialność.
Człowiekowi pogrążonemu w żałobie ciężko jest utrzymać w ryzach samego siebie. Tymczasem Jan K., ojciec Madzi i Jadzi, musi teraz pamiętać o swojej ostatniej córce, Aleksandrze.
Okoliczności śmierci sióstr, Madzi i Jadzi
Kilka dni temu wyszły na jaw nowe fakty dotyczące okoliczności śmierci Madzi i Jadzi. Dziewczynki zostały w brutalny sposób zamordowane przez własną matkę. Prokuratura poinformowała, że u 13-letniej Madzi stwierdzono kilkadziesiąt ran kłutych w okolicy szyi i głowy. 7-letnia Jadzia została najprawdopodobniej uduszona. Ich matka najpierw odebrała życie córkom, a następnie usiłowała popełnić samobójstwo. Co pchnęło ją do popełnienia tak straszliwej zbrodni? Pisaliśmy o tym więcej w ostatnim artykule.
Pierwszą osobą, która znalazła się na miejscu zdarzenia, był Jan K., ojciec dziewczynek. To on znalazł swoje córki martwe, natychmiast wezwał służby ratunkowe. Matka Madzi i Jadzi obecnie walczy o życie w szpitalu, a jej stan określany jest przez lekarzy jako ciężki.
Ojciec Madzi i Jadzi przejmie opiekę nad córką z niepełnosprawnością
Jan K. i jego żona mieli trójkę dzieci, zmarłe Madzię i Jadzię oraz najstarszą, 19-letnią Aleksandrę, która mierzy się z niepełnosprawnością. Dziewczyna w dniu tragedii przebywała w Ośrodku Szkolno-Wychowawczy w Miliczu. Jak czytamy na stronie, jest to miejsce, które “zajmuje się kształceniem, wychowaniem i opieką dzieci i młodzieży z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu lekkim, umiarkowanym, znacznym i głębokim (…) Ośrodek zajmuje się poprawą rozwoju psychoruchowego dzieci i młodzieży z niepełnosprawnością intelektualną".
Do tej pory mama Aleksandry, 47-letnia kobieta, była prawną opiekunką dziewczyny. Po śmierci Madzi i Jadzi, Jan K. będzie musiał znaleźć w sobie siłę, by móc zająć się ostatnią, najstarszą córką. Z pewnością stoi przed nim ogromne wyzwanie, któremu, mamy nadzieję, podoła.
Pogrzeb Madzi i Jadzi - sceny, na których widok pęka serce
27 kwietnia we czwartek odbył się pogrzeb Madzi i Jadzi, tragicznie zmarłych sióstr z Kobylej Góry. Na ceremonii w ich rodzinnej miejscowości pojawiła się najbliższa rodzina oraz tłum ludzi zszokowanych tą niebywałą sprawą, chcący pożegnać dziewczynki i dać wsparcie ich krewnym.
"Miejsce pochówku utonęło w białych kwiatach" - informował wówczas “Fakt”. Na białych trumnach ułożono dwie wiązanki, różową i niebieską, jednak największe wrażenie wywołał gest ojca dziewczynek. Jan K. zostawił przed trumienkami córeczek ogromny wieniec w kształcie serca, złożony z białych róż. Na szarfie widniał napis: "Kochaną Madzię i Jadzię żegna tata z Olą".
źródło: fakt.pl, wp.pl