Zginął w obławie na Grzegorza Borysa. Na jego pogrzebie padły TE słowa. Rodzina przeżywa dramat
W czasie poszukiwań Grzegorza Borysa doszło do tragedii. Jeden z zaangażowanych w obławę funkcjonariuszy uległ wypadkowi, na skutek którego trafił do szpitala. Mężczyzny niestety nie udało się uratować. Bartosz Błyskal miał zaledwie 27 lat i wiele planów na przyszłość, których już nigdy nie zrealizuje. Dziś odbył się jego pogrzeb.
Podczas obławy na Grzegorza Borysa doszło do śmierci jednego z funkcjonariuszy
Grzegorz Borys był głównym podejrzanym w sprawie zabójstwa swojego 6-letniego synka, Olusia. Po domniemanym popełnieniu zbrodni zbiegł na teren Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, gdzie przez 18 dni był poszukiwany przez ok. 1000 funkcjonariuszy. Żołnierza szukała nie tylko policja, ale również straż pożarna, leśna czy żandarmeria wojskowa. Niestety w trakcie obławy doszło do tragicznego wypadku.
30 października śledczy natknęli się w lesie na plecak Grzegorza Borysa. Ponieważ znajdował się on w pobliżu źródła Marii, funkcjonariusze zdecydowali się ponownie przeszukać zbiornik. Dzień później do akcji przystąpili wykwalifikowani płetwonurkowie. Niestety w pewnej chwili stracono z nim kontakt — Bartosz Błyskal uległ wypadkowi, na skutek którego został przewieziony do szpitala, gdzie zmarł.
Tragedia podczas poszukiwań Grzegorza Borysa. Ranny funkcjonariusz nie przeżyłPogrzeb strażaka, który zginął w obławie na Grzegorza Borysa
8 listopada, zaledwie 2 dni po tym, jak odnaleziono ciało Grzegorza Borysa, odbył się pogrzeb strażaka, który stracił życie przy udziale w poszukiwaniach. Bartosz Błyskal został pożegnany ze wszelkimi honorami. Kapelan straży wypowiedział się o nim w samych ciepłych słowach. 27-latek pochodził z rodziny strażackiej. Swoją przygodę w tym zawodzie zaczynał w OSP w Pręgowie. Był wyjątkowo skromnym, pełnym pasji człowiekiem, który chciał pomagać innym.
Nasz kochany strażak miał wiele planów na przyszłość – mówił z bólem kapelan straży, Jarosław Lisica.
Bartosz Błyskal został pośmiertnie awansowany do stopnia starszego sekcyjnego i odznaczony. Na cmentarz w Lublewie Gdańskim jego trumna została przewieziona wozem strażackim, za którym szedł kondukt żałobników. 27-letniego strażaka żegnali najbliżsi — mama, tata, siostra, brat oraz ukochana. Słowa, które usłyszeli w trakcie mszy pogrzebowej, zapadną im w pamięć do końca życia.
Poruszająca mowa kapelana podczas pogrzebu strażaka, który zginął w obławie na Grzegorza Borysa
Podczas pogrzebu Bartosza Błyskala, który stracił życie pomagając w poszukiwaniach Grzegorza Borysa, doszło do wyjątkowo poruszających scen. Serca wszystkich zebranych ścisnęło wyznanie Jarosław Lisica, kapelana strażaków:
Żadnym słowem nie da się wyrazić żalu i smutku. Wolno nam płakać i się smucić. To naturalny odruch ludzkiej natury. Jakie słowa mogą dać pocieszenie? Żadne ludzkie słowa.
W trakcie, gdy kapelan wygłaszał swoją przemowę, zachmurzone niebo nad kościołem św. Floriana w Kolbudach nagle rozświetliło słońce.
Bartek pamiętał o wszystkich. Każdemu powtarzał, że damy radę. Był dla wielu aniołem stróżem. Kochał ludzi. (…) Skończył się czas dla Bartka. Śmierć przychodzi zawsze nie w porę. Umiera się nie po ty, by przestać żyć, ale po to, by żyć inaczej – kapelan straży pożarnej.
Na sam koniec duchowny zwrócił się do najbliższych Bartosza. Miał dla nich kilka słów pocieszenia w tym wyjątkowo tragicznym czasie:
Wierzymy, że spotkamy się z Bartkiem po drugiej stronie. To dla nas i rodziny jedyna nadzieja – mówił ks. Lisica.