Ma 63 lata i dwa tatuaże. "Rówieśnicy się krzywią, a ja nie żałuję"
Przeciwnicy tatuaży często powtarzają jedno: "a jak ty z tym będziesz wyglądać na starość?!". W odpowiedzi na jeden z artykułów na ten temat napisała do nas czytelniczka, pani Małgorzata z Poznania. Pani Małgorzata ma 63 lata i jest dumną posiadaczką dwóch tatuaży. Oponentom odpowiada: na starość wyglądam świetnie! Historia pani Małgorzaty jest wzruszająca. Jak się okazało, nie chodzi w niej tylko o tatuaże.
Nie lubiła tatuaży, ale szybko zmieniła zdanie
"Nie mogę się nadziwić i mam wrażenie, że niektórzy rówieśnicy patrzą na mnie jak na kryminalistkę z więzienia" - pisze pani Małgorzata. Czytelniczka podzieliła się swoją historią pisząc list na adres redakcja@lelum.pl . Jeżeli również chcesz opowiedzieć o swoich doświadczeniach na każdy temat, zachęcamy do kontaktu.
Pani Małgorzata pisze, że zawsze żyła aktywnie i szybko "łapała" modne trendy. Jako nastolatka wymykała się z rodzinnego domu i jeździła na festiwal rockowy do Jarocina, pamięta też pierwsze Przystanki Woodstock. "Widziałam w Jarocinie dużo tatuaży. Ciekawiły mnie, ale żaden mi się nie podobał. Często były wulgarne" - czytamy w liście. A potem poznała kogoś, kto pokazał jej, że zdobienie skóry jest sztuką.
Pierwszy tatuaż zrobiła w... akademiku
Jak opisała pani Małgorzata, pierwszy tatuaż zrobiła na studiach. A właściwie zrobił go jej kolega, którego ojciec przywoził do Polski najróżniejsze towary z RFN. Wśród nich była maszynka do robienia tatuaży. Ten chłopak tak zarabiał na życie, ale od pani Małgorzaty nie wziął ani złotówki. Lubił ją. "Miał wielki talent, pięknie rysował. Wybrałam wzór aniołka, którego zobaczyłam w jakimś jego czasopiśmie z Niemiec" - pisze 63-latka.
Pierwszy tatuaż pani Małgorzaty powstał na łydce. To był tylko czarny kontur aniołka z aureolą, ale wyszedł pięknie. “Myślałam, że to boli bardziej” - pisze. Pani Małgorzata wspomina, że długo ukrywała przed mamą. W końcu jednak przyszło lato i krótkie sukienki. Gdy wreszcie pokazała go mamie, ta śmiertelnie obraziła się na ponad miesiąc. "W końcu jej przeszło, ale nie chciała go oglądać" - wspomina pani Małgorzata.
Drugi tatuaż powstał 15 lat później. Pani Małgorzata zrobiła go już w profesjonalnym studiu. Jest bardzo mały, na przedramieniu. To niewielka konwalia, obok której uwiecznione została data narodzin jej córki. Wybrała właśnie konwalię, bo córka urodziła się w maju, kiedy zaczynały kwitnąć. "Nawet wtedy nie wszystkim to się podobało, a znajomi się krzywili" - pisze 63-latka.
Młodzi je lubią, rówieśnicy nie rozumieją
Dziś jest nieco lepiej, choć pierwszy wzór na skórze już nieco wyblakł. Młodzi ludzie widząc tatuaż reagują bardzo pozytywnie i pytają o jego znaczenie. Nie można tego powiedzieć jednak o wszystkich rówieśnikach pani Małgorzaty. Tymczasem 63-latka jest dumna ze swoich tatuaży, bo przypominają jej ważne wydarzenia w życiu. I rzeczywiście, mają one dla niej szczególne znaczenie. Nie tylko ten z konwalią i datą narodzin córki.
- Musicie wiedzieć, że tatuaże mają jeszcze jedną zaletę. Zbliżają ludzi. Ten chłopak, który zrobił mi aniołka, został potem moim mężem - wyznaje w liście pani Małgorzata. - Starzy duchem niech się krzywią, a ja nie żałuję. Bo dzięki temu czuję jego bliskość, choć już go nie ma - czytamy.
Jak napisała pani Małgorzata, jej mąż zmarł prawie trzy lata temu na COVID. Między innymi dzięki tatuażowi jest jednak z panią Małgorzatą na zawsze. 63-latka czuje się nieswojo, kiedy wiosną chodzi z odsłoniętym przedramieniem i ma na sobie oceniający wzrok rówieśników. "To przecież jedna z najważniejszych pamiątek, jakie mam w życiu. Jestem z niej dumna i niczego nie żałuję" - kończy pani Małgorzata.