Silver.Lelum.pl > Z życia wzięte > "Liczyłam na przyjaciół. A w potrzebie to pies bardziej mi pomógł"
Łukasz Jadaś
Łukasz Jadaś 16.06.2024 13:54

"Liczyłam na przyjaciół. A w potrzebie to pies bardziej mi pomógł"

Zamyślona kobieta
Fot. Canva/Halfpoint

Nieważne, jak banalnie brzmi stare powiedzenie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Te słowa są wciąż aktualne, o czym przekonała się nasza czytelniczka, pani Beata. Gdy życie rzuciło jej kłody pod nogi, srogo zawiodła się na swoich kolegach i koleżankach.

Po śmierci męża pani Beata została sama

Jak napisała nam pani Beata na Facebooku w reakcji na jeden z artykułów na temat relacji rodzinnych, "jak była młoda i głupia to wierzyła w ludzi, ale na starość zmądrzała" (pisownia oryginalna).

"Miałam znajomych i przyjaciół. Ale już nie mam, bo jak przyszło co do czego, to mnie zostawili i pies bardziej pomógł mi niż oni" - pisze pani Beata.

Jak tłumaczy nasza czytelniczka, swoje nastawienie do znajomych zmieniła trzy lata temu, po śmierci swojego męża. Pani Beata ma żal do kolegów i koleżanek, że nie dali jej żadnego wsparcia.

W Danii zakazana, a w Polsce to hit. Tajemnica piekielnej zupki W ZUS czekają pieniądze po członkach rodziny. Po 12 miesiącach przepadają

Zawiodła się na koleżankach i kolegach

"Przyszli na pogrzeb, a wielu z nich ostatni raz widziałam na stypie" - pisze pani Beata. "Czasami jeszcze zadzwonią na imieniny, ale już mało kto" - dodaje. O innym wsparciu też nie ma mowy, jak wynika z relacji naszej czytelniczki.

Projekt bez nazwy - 2024-06-16T134411.926.jpg
Fot. Canva/Pixelshot

Pani Beata podkreśla, że wcześniej mieli z mężem dobre relacje ze znajomymi. "Nawet na urlopy pod Ełk razem jeździliśmy, nad jezioro (...) A odkąd męża nie ma, to i przyjaźnie się skończyły". Pani Beata uważa, że zna wytłumaczenie.

"Ja po jego śmierci (męża - przyp. red) może i też odcięłam się od ludzi na jakiś czas (...) Sama w żałobie do nikogo nie zadzwoniłam, bo nie miałam ochoty. Dopiero potem do mnie dotarło, że i do mnie też nikt nie dzwonił (...) Jak wcześniej zapraszali mnie na spacery i do cukierni, tak ze smutną babą nikt nie chce mieć do czynienia" - pisze pani Beata.

"Może i wcale im się nie dziwię, po co sobie głowę zawracać" - dodaje.

"Pies pomógł mi bardziej niż ludzie"

Pani Beata podkreśla, że przestała wtedy wierzyć w ludzi i to, że w razie potrzeby może liczyć na znajomych

"Bardziej mi wtedy pomógł pies. Jeszcze jak mąż żył, to go wzięliśmy ze schroniska (...) Nie opuścił mnie i zawsze było po co ruszyć się z domu i wyjść na powietrze (…) Przytulał się, nie odstępował mnie na krok jeszcze kilka miesięcy, jak męża już nie było. On mi pomagał tak jak nikt inny" - czytamy.

Projekt bez nazwy - 2024-06-16T134509.667.jpg
Fot. Canva/Halfpoint

"Dlatego jak czytam, że ktoś liczy na znajomych, a nie na siebie, to pukam się w głowę" - dodaje pani Beata. "Im wcześniej to zrozumiemy, tym lepiej dla nas. Przynajmniej nadziei sobie nie trzeba robić. Najlepszy przyjaciel człowieka to pies, i tylko z tym się zgadzam" - dodaje.