Silver.Lelum.pl > Z życia wzięte > Wnuczka pojechała na obóz do Bułgarii. "Spadłam z krzesła, gdy zobaczyłam, co się tam wyprawia"
Magdalena Pawłowska
Magdalena Pawłowska 25.06.2024 16:51

Wnuczka pojechała na obóz do Bułgarii. "Spadłam z krzesła, gdy zobaczyłam, co się tam wyprawia"

Seniorka przy laptopie
fot. Canva/dimarik

Zagraniczne kolonie i obozy stają się coraz bardziej popularne wśród młodzieży. Popularnym kierunkiem jest Bułgaria, która oferuje piękne widoki i plaże, a do tego jest stosunkowo tania. I właśnie na taki wyjazd postanowiła się wybrać 15-letnia wnuczka pani Bogumiły. Seniorka podzieliła się z nami swoją historią, która, jak twierdzi, mogła się skończyć tragicznie.
 

15-latka pojechała na obóz do Bułgarii. Nic nie zwiastowało tego, co miało się wydarzyć

Jak przyznaje pani Bogumiła, wnuczka Agnieszka przez kilka miesięcy prosiła mamę o zafundowanie jej wyjazdu na kolonie. Rodzice dziewczyny co roku wysyłają ją na dwutygodniowe wakacje ze znajomymi, jednak do tej pory młodzież jeździła przede wszystkim w różne rejony Polski. Tym razem jednak Agnieszka poprosiła o Bułgarię.

Od razu nie spodobał mi się ten pomysł, ale córka nie była tak negatywnie nastawiona. Agnieszka pokazała jej ciekawą ofertę wyjazdu, typowych kolonii dla młodzieży. Organizator gwarantował liczne wycieczki, warsztaty, zajęcia i dyskoteki. Oczywiście pod czujnym okiem opiekunów. Przynajmniej tak napisano w ofercie wyjazdu. Dla mnie to trochę dziwne, żeby tak młoda osoba jechała sama tak daleko... ale reszta rodziny nie widziała w tym nic złego - napisała do nas pani Bogumiła.

Dziewczynie tak bardzo zależało na wyjeździe, że zaproponowała pokrycie części kosztów. Do wyjazdowej puli dorzuciła zebrane przez siebie pieniądze i po długich namowach rodzice ostatecznie postanowili puścić ją na obóz. Nie wiedzieli, że najgorsze dopiero przed nimi. 
 

Mój wnuczek zgrywał troskliwego. Gdy odkryłam co planuje wyrzuciłam go z domu Szukają do pracy "obrażonej ekspedientki" z PRL. Ogłoszenie robi furorę

Babcia sprawdziła konto wnuczki w Internecie. "Nie ze mną te numery"

Pani Bogumiła przyznaje, że jeszcze nigdy nie widziała wnuczki tak szczęśliwej. Miesiąc przed wyjazdem nie mówiła praktycznie o niczym innym.

Pomyślałam nawet, że ten wyjazd to może nie jest taki zły pomysł. Nabierze samodzielności, sprawdzi się z dala od rodziców, w obcym kraju. Przerażało mnie to, ale wiem, że teraz dzieci są zupełnie inne niż kiedyś - przyznaje pani Bogumiła. 

Niestety, entuzjazm seniorki znikł już drugiego dnia wyjazdu. Kobieta za pomocą mediów społecznościowych postanowiła sprawdzić, jak bawi się jej wnuczka.

Mam konto na Facebooku, ale Agnieszka oczywiście nie zaakceptowała mojego zaproszenia do znajomych. Podobnie zresztą jak rodziców. Pewnie nie chciała, żebyśmy widzieli, co robi prywatnie. Ale nie ze mną te numery! Może mam już swoje lata, ale sprytu nikt mi nie odmówi. Weszłam na drugie, anonimowe konto, które Agnieszka wcześniej bez problemu zaakceptowała. I właśnie z niego sprawdziłam poczynania swojej wnuczki - kontynuuje opowieść seniorka.

Kobieta chciała wiedzieć, czy wnuczka umieściła jakieś zdjęcia i filmy z wyjazdu. Mimo że wcześniej wysyłała je rodzicom, to pani Bogumiła doskonale wiedziała, że są takie sprawy, o których na pewno im nie powie.
 

"Gdy zobaczyłam, co się dzieje na kolonii zamarłam"

Jak się okazało, na profilu wnuczki aktywnych było kilka relacji, które niedawno wrzuciła do sieci. Pani Bogumiła natychmiast kliknęła niebieskie kółeczko i... nie mogła uwierzyć własnym oczom.

Zmroziło mnie, gdy zobaczyłam pierwszy filmik. Sodoma i Gomora! Tłumy spoconych, rozgrzanych do czerwoności dzieciaków tańczyły w zatłoczonym klubie. Wszyscy popijali alkohol, a po oczach widać było, że niektórzy przyjęli coś mocniejszego. A w środku tego wszystkiego... półnaga Agnieszka tańcząca na stole! Nie wierzyłam własnym oczom. To miał być zorganizowany wyjazd dla młodzieży?? - pisze zdruzgotana seniorka.

Kobieta natychmiast powiadomiła o wszystkim swoją córkę, która niezwłocznie skontaktowała się z organizatorem. Ten zapewnił co prawda, że wszystko jest w porządku, ale filmy wrzucone do Internetu mówiły zupełnie co innego.

Nie wiedzieliśmy, co robić. Jechać po nią do Bułgarii? Nie ukrywam, że nie było nas na to stać, bo obozowy budżet pochłonął większą część oszczędności. Sprowadzić ją samą z powrotem też nie było możliwości. Wreszcie córka wpadła na pomysł, że skontaktuje się ze znajomym prawnikiem. Ten zadzwonił do organizatorów i na swój sposób wytłumaczył, jakie mogą ich czekać konsekwencje.

Ostatecznie filmiki błyskawicznie zniknęły z sieci, natomiast organizator zadzwonił z zapewnieniem, że podobne dyskoteki z pewnością nie będą już organizowane, a młodzież będzie jeszcze mocniej pilnowana. Dopiero po czasie okazało się, że to nie był odosobniony przypadek, a z podobnymi kolonijnymi "przygodami" w Bułgarii zetknęło się więcej rodziców.

Ostrzegam, nie dajcie się nabrać! Dokładnie sprawdźcie miejsce, gdzie jedzie wasze dziecko. My już wiemy, że póki co odpuszczamy sobie zagraniczne obozy. W Polsce zawsze łatwiej interweniować i szukać pomocy - przestrzega pani Bogumiła.