"Zrobili śmietnik z mojego balkonu". Majówka okazała się koszmarem
Wyczekiwana majówka nie dla każdego okazuje się tak przyjemnym czasem, jak się spodziewano. Pani Katarzyna, która podzieliła się z nami swoją historią, od dawna planowała spokojny wypoczynek w zaciszu własnego domu. Jak się okazało, spokój nie był jej pisany, bo sąsiedzi wreszcie pokazali swoje prawdziwe oblicze! Przedstawiamy wam list, który trafił do naszej redakcji na adres: [email protected].
Długo planowałam ten urlop. To w końcu miał być czas dla mnie
Czekałam na tę majówkę od dawna. Miałam zaplanowany kilkudniowy urlop, na który z pewnością zasłużyłam, bo pracuję od rana do wieczora, by zarobić pieniądze i odłożyć trochę grosza. Mój syn wkrótce się żeni i chciałabym pomóc młodym na samym początku ich nowej drogi. Gdy się da, biorę nadgodziny. Zresztą i tak nie mam co robić w mieszkaniu. Co prawda mam męża, ale już od dawna każdy z nas zajęty jest swoimi sprawami i nie da się ukryć, że trochę się mijamy. W każdym razie ten urlop z pewnością mi się należał.
To miał być czas tylko dla mnie. Mąż umówił się ze szwagrem, że spędzą trzy dni nad jeziorem, na rybach, a ja miałam mieć wreszcie chwilę spokoju dla siebie. Przygotowałam sobie książkę, która od dawna czekała na to, żeby ją przeczytać. Zrobiłam też listę ciekawych filmów na wieczór. Ale nade wszystko nie mogłam się doczekać tego, żeby się wyspać! Wręcz rozpływałam się nad wizją długich godzin błogiego lenistwa w łóżku! Oj tak, mój organizm zdecydowanie się tego domagał. Dlatego gdy tylko przyszedł pierwszy wolny wieczór, z uśmiechem (i lampką wina) rozłożyłam się na kanapie. I wtedy się zaczęło.
Z mieszkania obok zaczęły dochodzić dziwne odgłosy
Nagle usłyszałam dziwne dźwięki dochodzące tuż zza ściany. Początkowo nie mogłam ich rozpoznać, ale wkrótce zrozumiałam, że to tylko specyficzny rodzaj muzyki, którą sąsiedzi postanowili puścić nieco głośniej niż zazwyczaj. Chociaż słowo ,,muzyka,, nie jest tu odpowiednim określeniem, bo przypominało to raczej zgrzytanie metalu o metal w akompaniamencie zwierzęcych pisków. Trudno, każdy ma swoje upodobania. Nie przejęłam się tym zbytnio, zwłaszcza, że nigdy nie miałam problemów z sąsiadami. Zawsze zachowywali się spokojnie i kulturalnie. Jednak gdy muzyka zaczęła narastać, a do mieszkania obok zaczęli się schodzić ludzie, zaczęłam się trochę martwić.
"No cóż, nici z mojego spokojnego wieczoru" - pomyślałam z nadzieją, że przynajmniej rano będę miała czas dla siebie, bo sąsiedzi, zmęczeni całonocną zabawą, z pewnością będą odsypiać do późnych godzin.
Jakże bardzo się myliłam! Przez całą noc, aż do godziny 5:00 rano zabawa trwała na całego! Muzyka, śmiechy, a nawet krzyki i brzdęk tłuczonego szkła — w pewnym momencie wystraszyłam się nawet, że coś mogło się komuś stać! Dopiero nad ranem wrzaski ucichły, a ja wreszcie na chwile przysnęłam. To nie był jednak koniec.
Po południu impreza rozpoczęła się na nowo. Sąsiadka wyszła w samej bieliźnie!
Jak się okazało, sąsiedzi mają żelazne zdrowie i wręcz nieograniczone pokłady energii, bo ledwie wybiła godzina 12:00, ponownie ruszyli w tango. Zabawa z każdą godziną zdawała się rozkręcać, a mnie od tego wszystkiego rozbolała głowa, dlatego postanowiłam pójść do mieszkania obok i poprosić o ciszę. Jednak gdy sąsiadka otworzyła mi drzwi, totalnie mnie zamurowało. Kobieta była w samej bieliźnie, która więcej odsłaniała, niż zasłaniała. W tle zauważyłam też na wpół nagich mężczyzn grających w pokera przy małym stoliku. Do tego mnóstwo porozrzucanych butelek, pudełek po jedzeniu i dziwnych gadżetów, o których przeznaczeniu wolałam nawet nie myśleć. Uciekłam stamtąd tak szybko, jak tylko mogłam.
Początkowo nie chciałam dzwonić po policję. W końcu każdy ma prawo trochę się pobawić. Miarka się jednak przebrała, gdy wyszłam na swój balkon, sąsiadujący z balkonem imprezowiczów. To, co zobaczyłam, wprawiło mnie w osłupienie. Dookoła walały się puste puszki, niedopałki papierosów, a w rogu wisiały nawet... damskie majtki! I to nie do końca czyste… Wyglądało to tak, jakby sąsiedzi z premedytacją przerzucali swoje śmieci do mnie! Tego było już za wiele. Funkcjonariusze, których wezwałam, zjawili się u sąsiadów po niespełna pół godziny, a impreza od razu się skończyła. Obawiam się jednak, że moje kłopoty dopiero się zaczynają, bo wieczorem znalazłam pod swoimi drzwiami kartkę z napisem: "Jeszcze dostaniesz za swoje". Zaczynam się poważnie martwić o swoje bezpieczeństwo.