Moja kochana córeczka zmarła. Mąż naprawdę mi to zrobił
Śmierć dziecka jest największym koszmarem, jaki mogą wyobrazić sobie rodzice. Bezwzględne choroby i wypadki niestety sprawiają, że ten zły sen się urzeczywistnia. Jak dalej żyć, gdy odeszła ukochana pociecha? Julita nie potrafiła znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Straciła córeczkę, a potem cały świat zaczął walić jej się na głowę. Zresztą, i tak nie potrafiła się w nim odnaleźć. Co na to wszystko jej mąż?
Kobieta doświadczyła straty dziecka. Nie umiała sobie z tym poradzić
Utrata dziecka jest często najtrudniejszym doświadczeniem w życiu człowieka. Rodzicom zmarłej pociechy już nigdy nie udaje się wrócić do codzienności sprzed jej odejścia. Zdarza się, że para nie potrafi poradzić sobie z tym niewyobrażalnie trudnym wydarzeniem i łatwiej jest podjąć decyzje o rozstaniu, niż dalszym budowaniu wspólnej przyszłości . Julita przekonała się o tym na własnym przykładzie.
40-letnia internautka postanowiła podzielić się w sieci swoim wyznaniem. Jedyna córka kobiety, Angelika, zmarła wskutek choroby. Dla Julity było to traumatyczne doświadczenie. Po tym, co się wydarzyło, niemal całkowicie przestała wychodzić z domu. Popadła w depresję, a widok mijanych na ulicy dzieci, a nawet reklamy z ich udziałem, doprowadzały ją do łez. Jej mąż, Jurek, na początku wierzył, że lekarzom uda się jej pomóc. Mężczyzna miał nadzieję, że z czasem uda im się odbudować ciepło domowego ogniska. Niestety sprawy nie potoczyły się po jego myśli, a ich małżeństwo praktycznie się skończyło:
Nie przeszliśmy przez to razem. Rozumiałam jego decyzję, a może po prostu było mi wszystko jedno. Jakie znaczenie miało, czy mąż ze mną zostanie czy nie, skoro nasze jedyne dziecko nie żyło? – pisze na łamach swojego wyznania Julita.
Choć go kochała, jej małżeństwo legło w gruzach po śmierci dziecka
Mijały dni, a każdy z nich wydawał się Julicie identyczny. Na łamach wyznania w sieci przyznała, że nawet nie pamięta, kiedy zaczęła wychodzić z domu. Jej stan powoli zaczął się poprawiać, choć widok innych dzieci dalej budził w niej głęboko schowany ból oraz setki pytań. Z czasem zrozumiała, że bez względu na to, czego doświadczyła, życie toczy się dalej. Nie mogła zapomnieć o śmierci dziecka, jednak musiała wziąć się w garść . Wróciła do pracy, choć kontakt z ludźmi był dla niej bardzo trudny.
Wolałam być sama. Nie utrzymywałam z nikim kontaktów, poza tymi zawodowymi. I wcale nie było mi z tym dobrze… – wyznała internautka.
Kobieta zaczęła spędzać sporo czasu ze swoją mamą, która stała się jej największą powierniczką. Julita była jej wdzięczna za wsparcie, jednak nie rozumiała, dlaczego ta ciągle nawiązuje do tematu jej męża, Jurka. Ona sama uważała ten rozdział za zamknięty, choć w teorii nigdy nie zdecydowali się formalnie rozwieść.
Szkoda, że Jurek i ty nie rozmawiacie (…) Myślę, że on nigdy nie przestał cię kochać – zwróciła się pewnego dnia do Julity jej mama.
Kobiecie wydawało się, że już zdążyła pogodzić się ze stratą męża:
Ja jego też, mamo. Ale nie mogłam wymagać, żeby poświęcił mi życie. Ja jestem zepsuta. Nigdy nie będę już taka jak kiedyś. A Jurek zasługuje na miłość i szczęście.
Wówczas jeszcze nie podejrzewała, że jej opinia o mężu całkowicie zmieni się w następnych dniach.
ZOBACZ TEŻ: Po tym, co zrobiła teściowa, mąż już mi nie ufa
internauci nie dowierzają, jak zachował się mąż kobiety
W dalszej części swojego wyznania Julita pisze, że unikała Jurka. Gdy widziała go na cmentarzu, wolała uciec, niż wdać się z nim w niezręczną konwersację. Sądziła, że to tylko kwestia czasu, kiedy oboje podpiszą papiery rozwodowe. Minęło przecież kilka lat, a po śmierci Angeliki nic ich już nie łączyło… A przynajmniej tak jej się wydawało.
Tuż przed dniem Wszystkich Świętych Julita jak zwykle udała się na cmentarz do swojej córeczki. Siedziała na ławeczce przed mogiłą zatopiona we własnych myślach, gdy nagle między grobami przeszło uderzająco podobne do jej córki dziecko. Kobieta nie mogła otrząsnąć się z szoku. Niewiele myślą, wstała i podążyła za dziewczynką, gdy ta nagle zniknęła. Julita była przekonana, że własny umysł płata jej figle, gdy nagle wpadł na nią pewien mężczyzna…
To był Jurek. Zdyszany, jakby się gdzieś spieszył. Na mój widok jednak przystanął, a potem ukucnął przede mną i zajrzał mi w twarz. Zobaczyłam jego oczy, brązowe, mądre, znajome. Okalały je nowe zmarszczki, ale patrzył na mnie z taką samą troską i uwagą jak kiedyś. Poczułam jego ciepłe dłonie na moich zziębniętych i nagle już nie było tak, że tylko ciekły mi łzy po policzkach. Rozpłakałam się na dobre, szlochałam i pociągałam nosem, a Jurek tulił mnie w ramionach i kołysał jak małe dziecko.
Dzięki temu przypadkowemu spotkaniu parze udało się szczerze porozmawiać. Julita przyznała, że nigdy nie przestała kochać męża i bardzo za nim tęskni. Okazało się, że Jurek podziela te uczucia. Gdy zapytała, czy wróci z nią do domu, zgodził się bez wahania.
Tej nocy ze mną został i uwierzyłam, że nigdy już go nie stracę. Dwa lata później ponownie zaszłam w ciążę i urodziłam bliźnięta - Gabrysia i Oliwiera. Znowu mam rodzinę i chociaż nigdy nie zapomnę o Angelice, to wiem, że kiedy jestem szczęśliwa z mężem i dziećmi, to nie jest to zdrada wobec niej – podsumowała Julita.
źródło: polki.pl