Silver.Lelum.pl > Z życia wzięte > Robiła jajecznicę z 3 jajek dla 8 osób. Sama zajadała się szynką. "Nie mogę jej tego wybaczyć"
Magdalena Pawłowska
Magdalena Pawłowska 17.04.2024 16:26

Robiła jajecznicę z 3 jajek dla 8 osób. Sama zajadała się szynką. "Nie mogę jej tego wybaczyć"

Starsza kobieta
fot.Canva/DimaBerkut

Podobno każda matka jest w stanie zrobić wszystko, co najlepsze dla swojego dziecka. Niestety, czas pokazuje, że nie każda, a niektóre z nich przedkładają swoje dobro i wygodę nad komfort dzieci. Historia pani Krystyny, którą postanowiła się z nami podzielić, jest tego idealnym przykładem.
 

W domu się nie przelewało, ale mama myślała tylko o sobie

Dzisiaj Krystyna jest już po pięćdziesiątce, ale wciąż z żalem w oczach wraca do wspomnień z dzieciństwa. Czasy były trudne, w sklepach brakowało produktów, w tym podstawowej żywności, a u nich w domu było aż dziesięć osób do wykarmienia: Krystyna, jej rodzice i ośmioro rodzeństwa. 

"Wtedy wszystkie rodziny były duże, rzadko zdarzało się, że ktoś miał tylko jedno dziecko. Ja byłam najmłodsza z rodzeństwa, a z najstarszą siostrą dzieliło mnie aż dwadzieścia lat różnicy. Teraz może się wydawać to fajne, dużo się dzieje, jest z kim porozmawiać, z kim się pobawić. Ale ze mną tak naprawdę nikt nie chciał się bawić. Byłam najmłodsza, trzeba było się mną opiekować, a matka zrzucała ten obowiązek na moje siostry i braci. Dlatego niespecjalnie mnie lubili, przeszkadzałam im" - przyznaje ze smutkiem Krystyna.

Co w tym czasie robiła jej mama? Nie pracowała na pełen etat, czasami tylko dorabiała w pralni lub w szwalni. Lubiła za to spotykać się z koleżankami i przesiadywać na ganku. Ojciec Krystyny prawie cały dniami przebywał poza domem, by zarobić na chleb. Jak przyznaje kobieta: czasem nawet nie wiedział, co dzieje się w domu.
 

Bieda chleb
fot. Canva/Stas_V
Ma 63 lata i dwa tatuaże. "Rówieśnicy się krzywią, a ja nie żałuję" Po 50-tce wciąż mieszkają bez ślubu. "Znajomi mówią, że to dziecinne"

"Jedliśmy resztki, ale nie narzekaliśmy"

Krystynie najtrudniej wspominać momenty posiłków. Jak sama przyznaje, do dziś ma ogromny szacunek do jedzenia, nie jest w stanie wyrzucić choćby okruszka, a na masło czy wędliny patrzy wręcz z uwielbieniem.

"Dobrze pamiętam niedzielne poranki, gdy mama przygotowywała dla nas jajecznicę. Chociaż "jajecznica" to chyba za dużo powiedziane. Dla ośmiorga swoich dzieci robiła ją zaledwie z trzech jajek! Do tego ogromna ilość mąki, wody i trochę mleka - żeby było więcej i żeby każdy z nas dostał coś na talerzu. Wyglądało to okropnie, a jeszcze gorzej smakowało. Chociaż wtedy zjedlibyśmy wszystko, takie były czasy. Nie mogliśmy wybrzydzać - opowiada Krystyna.

Jednak nie to było najgorsze. Jak przyznaje kobieta, ona i jej rodzeństwo nie było wymagające, dzieci potrafiły zrozumieć, że sytuacja jest trudna, a rodzice robią wszystko, by w jak najlepszym stopniu o nich zadbać. Wszystko zmieniło się pewnego wieczora.
 

"Nigdy nie zapomnę widoku rodziców w kuchni. My mogliśmy o tym tylko pomarzyć"

We wspomnieniach Krystyny ten dzień to przełom. Wtedy zrozumiała, że rodzice, a szczególnie matka, która zarządzała domowymi posiłkami, nigdy nie pokocha dzieci bardziej niż siebie. Jak przyznaje, to moment, w którym odkryła, że więź łącząca ją z rodzicielką tak naprawdę nie istnieje. 

Był późny wieczór. Spaliśmy już, gdy nagle przebudziłam się i usłyszałam głosy dochodzące z kuchni. Jak to dziecko, postanowiłam sprawdzić, co się dzieje. I tego co zobaczyłam nie zapomnę chyba nigdy. Przyznaję: byłam głodna, tak samo zresztą jak bracia i siostry, bo po jajecznicy, którą dostaliśmy rano, później zjedliśmy może tylko kromkę chleba i jakąś zupę, która bardziej przypominała wodny wywar niż porządny posiłek. A wtedy, wieczorem, w tej naszej małej kuchni, zobaczyłam jak mama z ojcem jedzą... szynkę. Piękną, różową, pachnącą szynkę. Zachciało mi się płakać. Nie powiedziałam jednak nic, tylko wróciłam do swojego pokoju. Pamiętam, że nie mogłam wtedy spać. Nie wiem czy z żalu, czy z głodu, czy przez uporczywe myśli o tej nieszczęsnej szynce - wspomina Krystyna.

Jak opowiada pani Krystyna, później jeszcze wiele razy była świadkiem podobnych sytuacji. Wiedziała, że gdy dzieci idą spać, a w kuchni zapala się światło, matka z ojcem siadają do prawdziwej kolacji. Takiej, o której młodsza część rodziny mogła tylko pomarzyć. Teraz to już tylko wspomnienia, a ona sama stara się być jak najlepszą matką oraz babcią dla swoich dzieci i wnuków
 

Babcia z wnukami
fot. Canva/ evgenyatamanenko