"Córka zabrała mnie do Ustki". Wyszło nie tak. "Ale mnie wystawiła"
Rodzinne wyjazdy na wakacje mogą być bardzo stresujące. Przekonała się o tym pani Alina. W reakcji na jeden z artykułów o urlopach nad Bałtykiem opisała w komentarzu historię swojego wyjazdu z córką do Ustki. "Obiecała mi spacery na zachód słońca i codziennie ryby ze smażalni" - pisze. Okazało się, że urlop wyglądał zupełnie inaczej.
Na wyjazd do Ustki pani Alina czekała cały rok
Jak pisze pani Alina, 35-letnia córka już zimą obiecała jej wspólny wyjazd nad Bałtyk . Kilka miesięcy temu zarezerwowała apartament w Ustce. "Nie mogłam się doczekać. Chodziłam po sklepach i kupiłam sobie i córce nowe japonki , duży koc na plażę" - relacjonuje pani Alina.
Jak tłumaczy pani Alina, "od śmierci męża właściwie nie wyjeżdżała na wakacje" . Z reguły wspólnie jeździli do Zakopanego, a nad morzem bywała rzadko. "Miałyśmy jechać razem, bo sama nigdy bym nie pojechała" - pisze pani Alina. Niestety, sprawy potoczyły się nieco inaczej . Pani Alina uważa, że córka złamała obietnicę.
Nieoczekiwana niespodzianka w aucie
Podekscytowana pani Alina zaczęła pakować się już dwa dni wcześniej. W dniu wyjazdu czekała już z wielką walizką na córkę pod blokiem. Gdy dziewczyna podjechała na parking i wysiadła, by pomóc jej załadować walizkę do bagażnika, pani Alina zauważyła coś dziwnego .
"W bagażniku były już dwie duże torby. Zażartowałam, że córka chyba jedzie na miesiąc, a ona szturchnęła mnie delikatnie w ramię i pokazała na auto" - pisze pani Alina.
Okazało się, że na przednim siedzeniu ktoś siedzi. "To była koleżanka córki z pracy. Zamarłam" - pisze pani Alina.
Jak później wyjaśniła jej córka, kilka dni wcześniej jej znajoma zerwała ze swoim partnerem. "Córka chciała poprawić jej nastrój. Zabrała ją na nasze wakacje. Mówiła, że nie uprzedziła mnie, bo wszystko wyszło spontanicznie w nocy przed wyjazdem. Wszystko rozumiem, ale nie tak się umawiałyśmy" - dodaje pani Alina.
Pani Alina przyznaje, że "chciała uciekać". Tłumaczy, że nie była przygotowana na towarzystwo obcej osoby , którą zna tylko z opowieści. "To miały być nasze wspólne wakacje" - uważa pani Alina. "Pojechałam, ale przez całą drogę prawie się nie odzywałam. Może to nie było grzeczne, ale czułam się oszukana i skrępowana " - dodaje.
"Drugi raz tego nie powtórzę"
Pobyt w Ustce był daleki od oczekiwań pani Aliny.
"To miła dziewczyna, ale dopiero pod koniec pobytu się do niej przyzwyczaiłam" - podkreśla. Bywało tak, że córka z koleżanką były zajęte sobą, a pani Alina nie miała co ze sobą zrobić. Szczególnie smutno było jej podczas samotnych śniadań .
"Dziewczyny siedziały do późna i spały długo, a ja jadłam i włóczyłam się po mieście sama. Na obiecany zachód słońca poszłyśmy razem raptem dwa razy. Wszędzie chodziła z nami jej koleżanka. Nie czułam nawet, że mogę otwarcie i szczerze rozmawiać przy niej z córką o wszystkim - wyznaje.
Koniec końców pani Alina uznała, że wyjazd z córką, na który tyle czekała, był bardzo niekomfortowy. "Nie czułam się dobrze z tym wszystkim. Za rok nie skorzystam z takiej propozycji. Wolę siedzieć sama w domu niż czuć się jak piąte koło u wozu " - dodaje.
Chcesz podzielić się z nami swoją historią? Wyślij wiadomość na redakcja@lelum.pl .