"Dzieci dały mi prezent za 6 tys. zł". Teraz ma tylko problem
"Dobrymi chęciami to piekło jest wybrukowane" - pisze w wiadomości do redakcji pani Dorota. "Nie chcę wyjść na niewdzięczną zołzę, ale drogi prezent od dzieci na urodziny to dla mnie prawdziwe skaranie boskie". Dlaczego hojny podarunek okazał się tylko zmartwieniem? Pani Dorota tłumaczy to bardzo dokładnie.
Ciekawy, ale niepotrzebny? Prezent sprawił duży kłopot
Pani Dorota miesiąc temu miała urodziny. Okazało się, że trójka jej dzieci zrobiła zrzutkę na jeden prezent.
Pani Dorota dostała wielofunkcyjne urządzenie kuchenne, które podobno miało wyręczyć ją w kuchni we wszystkim i odciążyć od codziennych obowiązków. "Byłam ciekawa, bo słyszałam o tym od sąsiadek. Jedna z nich ma i bardzo chwaliła" - pisze pani Dorota.
Gdy dzieci wyszły z przyjęcia, nie wytrzymałam. Sprawdziłam w internecie cenę i aż mnie zatkało. Musiały na to wydać prawie 6 tys. złotych. To prawie dwa razy tyle, ile cała moja emerytura. Nie chciałam, by dzieci wydawały na mnie takie pieniądze. Same nie są bogaczami - pisze pani Dorota.
Nasza skromna czytelniczka jakoś to przełknęła, ale gorsze było co innego. Po kilku dniach okazało się, że drogi prezent, z którego dzieci były tak dumne, jest jej... całkowicie nieprzydatny.
Nietrafiony prezent. Co zrobić z nim dalej?
"Wszystko niby działa, ale mam swoje przyzwyczajenia" - pisze pani Dorota. "On może i obiera ziemniaki, ale ja wiem, że zrobię to dokładniej" - dodaje. Co więcej, pani Dorota przyznaje, że gotowanie to dla niej też relaks. "Obieram marchewkę i oglądam telewizję, wyrabiam ciasto i słucham Radia Pogoda" - pisze pani Dorota. “A tutaj wszystko chce robić się samo, jakoś tak bezdusznie” - dodaje.
Nasza czytelniczka ma wrażenie, że robot, który dostała, "może i sprawdziłby się dla młodych", ale dla niej jest zupełnie nieprzydatny.
"Mi łatwiej jest samej pokroić warzywa na zupę niż klikać na ekranie i wszystko ustawiać" - podkreśla pani Dorota. "Nie chodzi o to, że nie umiem. Mogłabym się nauczyć obsługi, ale zwyczajnie nie czuję potrzeby. I po prostu wolę robić wszystko sama" - podkreśla.
A tymczasem dzieci, które na prezent wydały małą fortunę, wciąż dzwonią i chcą wiedzieć, jak bardzo ten podarunek pomaga pani Dorocie w kuchni.
Pani Dorota nie chce rozczarować swoich dzieci
Pani Dorota przyznaje, że jest w kropce. Nie chce rozczarować swoich dzieci, które myślą, że sprawiły jej wielką frajdę. Jest tym gorzej, że zapowiedziały, że odwiedzą ją któregoś dnia, by zobaczyć, jak “mama sobie radzi w kuchni z nowym sprzętem”.
“Muszę teraz na siłę gotować z tym robotem, żeby im pokazać, że go używam, i żeby nie wyjść na niewdzięczną” - pisze pani Dorota. “To dla mnie skaranie boskie” - dodaje. Nasza czytelniczka podkreśla, że najchętniej oddałaby ten prezent dzieciom, ale po pierwsze nie chce ich urazić, a po drugie, nie wie komu, bo na prezent zrzucała się cała trójka.
“Wychodzi na to, że będę go wyjmować z szafki tylko wtedy, gdy przychodzą w odwiedziny. To przemiłe z ich strony, ale przed zakupem tak drogiego prezentu mogli się dowiedzieć, czy aby na pewno mi się przyda" - dodaje.
Chcesz podzielić się z nami swoją historią? Wyślij wiadomość na [email protected].