Silver.Lelum.pl > Z życia wzięte > Na weselu córki usłyszała "Cudownych rodziców mam". "Córka nie zna prawdy"
Łukasz Jadaś
Łukasz Jadaś 18.05.2024 10:43

Na weselu córki usłyszała "Cudownych rodziców mam". "Córka nie zna prawdy"

Zmartwiona kobieta
Fot. Canva/Pixelshot

Podziękowania dla rodziców to bardzo poruszająca chwila na każdym przyjęciu weselnym. Dla naszej czytelniczki oznaczała jednak coś zupełnie innego. Bolesnym wspomnieniem podzieliła się z nami pani Dorota. Gdy usłyszała "Cudownych rodziców mam", zapłakała, ale nie kryło się za tym wzruszenie.

"Daleko mi do cudownej matki"

Z uwagi na charakter tej historii imiona bohaterek zmieniliśmy na prośbę autorki. "Przeczytałam artykuł o tym, że ta piosenka jest nadal popularna na wielu weselach. U mojej córki też ją puścili. Do ostatniej chwili miałam nadzieję, że odpuszczą sobie te podziękowania" - zaczęła swoją wiadomość pani Dorota. "Nie zasłużyłam sobie na nie, ale córka tego nie wie".

"Daleko mi do cudownej matki. Córka nie może tego pamiętać, ale mało brakowało, a nie byłoby mnie w jej życiu" - pisze pani Dorota. Jak tłumaczy dalej nasza czytelniczka, chodzi o zdarzenie sprzed 30 lat. Choć minęło dużo czasu, pani Dorota pisze, że "zostanie to z nią do końca życia". "Paulina nie miała wtedy nawet dwóch lat, ja byłam młodą mamą" - opisuje czytelniczka.

Projekt bez nazwy - 2024-05-18T103845.696.jpg
Fot. Canva/SMex

Jak pisze pani Dorota, rok po urodzeniu swojej córki spotkało ją w życiu ogromne zawirowanie. "Nie chcę się usprawiedliwiać, napiszę jak było (...) Wszystko, także opieka nad Pauliną, zaczęła mnie przerastać. Byłam zmęczona. Wyczerpana. Widziałam, że moje koleżanki miały wsparcie swoich rodziców, a moich już na świecie nie było" - pisze pani Dorota.

"Syn dzwoni, a ja udaję, że mnie nie ma". Wizyty dzieci mogą być kłopotem Zobaczyła zaproszenie ślubne syna i zamarła. "Chciałam podrzeć na strzępy"

Trudna decyzja: pani Dorota "uciekła z domu"

"Z dnia na dzień czułam się coraz gorzej. Coraz bardziej sama. No i coś we mnie pękło. Można powiedzieć, że uciekłam z domu" - wyznaje pani Dorota.

"Powiedziałam mężowi, że chciałabym odwiedzić wieczorem koleżankę, a że mieszka kawałek za miastem, to zostanę u niej na noc i wrócę PKS-em z samego rana" - pisze nasza czytelniczka. "Spakowałam się w małą torbę. Paulinka została w domu z mężem. Wyszłam i nawet się z nią nie pożegnałam. Zostawiłam list w komodzie. Do domu wróciłam dwa miesiące później" - czytamy we wiadomości.

Jak opisuje pani Dorota, "chciała zostawić wszystko za sobą". "Myślałam wtedy, że to koniec. Szlochałam całą drogę do koleżanki. Ludzie pytali, czy wszystko w porządku, nawet kierowca autobusu chciał mi pomóc" - czytamy. Pani Dorota spędziła u koleżanki jedną noc, ale do domu już nie wróciła.

Pani Dorota chciał zostawić wszystko za sobą

Co stało się potem?

"Rano wyszłam od koleżanki, wsiadłam do pociągu i pojechałam do swojej cioci, ponad 400 km od domu. Stamtąd zadzwoniłam do męża. Miałam tego nie robić, ale chyba coś mnie przekonało. Był przerażony. Myślał, że cos mi się stało. Już miał jechać na policję. Pożegnałam się i wyjaśniłam, że wszystko opisałam w liście, który zostawiłam w komodzie w sypialni. Tam napisałam pożegnanie i przeprosiny" - wyznaje pani Dorota.

"Kolejne dni upłynęły mi na rozmowach z ciocią (...) Dała mi wielkie wsparcie. Miałam wrażenie, że jako jedyna mnie rozumie" - pisze pani Dorota. "Dużo mnie słuchała, pozwoliła się wygadać. Po tygodniu poczułam się lepiej. Po drugim - chyba otrzeźwiałam i dotarło do mnie, co zrobiłam" - wyznaje nasza czytelniczka.

"Nie wiem, co by było ze mną i Pauliną, gdyby nie ciocia. Powiedziała mi, że cały czas była w kontakcie z moją rodziną. Zapewniła mnie, że wszystko jest w porządku. Że jeżeli wrócę, to nie będą o nic pytać" - pisze pani Dorota.

Kolejne dwa tygodnie upłynęły naszej czytelniczce na powolnym powrocie do równowagi. "Dzwoniłam do męża. Ściskało mnie za gardło, gdy w słuchawce słyszałam Paulinkę" - pisze pani Dorota. W końcu, po niespełna tygodniu, zebrała się na odwagę, by wrócić do rodziny.

Projekt bez nazwy - 2024-05-18T103944.034.jpg
Fot. Canva/Rido

Wspomnienie sprzed 30 lat nadal wraca

To wszystko działo się blisko 30 lat temu. "Cały czas to we mnie siedzi. Ostatnio wszystko wróciło na weselu Pauliny, przy piosence o cudownych rodzicach" - przyznaje pani Dorota. Dziś już wie, że przeszła wtedy przez poważny kryzys psychiczny. Po powrocie do domu sięgnęła po pomoc psychologiczną. "Czułam się już dobrze, ale chciałam to wszystko wyjaśnić i poukładać w głowie" - czytamy.

"Na weselu popłakałam się, ale nie ze wzruszenia. Raczej ze strachu czy żalu, że wszystko mogłam zniszczyć, a Paulinka nadal nie wie, że nie wszystko było tak cudownie jak w piosence" - pisze pani Dorota.

Pani Dorota borykała się z trudnymi emocjami. Jeżeli również czujesz się źle, nie bój się sięgnąć po pomoc. To podstawa troski o samego siebie. Pomocy może udzielić ci lekarz. Podajemy też kilka numerów telefonów, pod którymi można szukać wsparcia. 

116 123 - bezpłatny kryzysowy telefon zaufania dla dorosłych. Można dzwonić codziennie w godzinach 14.00-22.00. 

800 70 22 22 - centrum Wsparcia dla osób w stanie kryzysu psychicznego – bezpłatny telefon czynny całą dobę 

22 635 09 54 - telefon zaufania dla osób starszych. Można dzwonić w poniedziałki, środy i czwartki w godzinach 17:00-20:00. 

42 200 60 50 - telefon wsparcia dla seniora. Można dzwonić od poniedziałku do soboty w godzinach 16:00 – 20:00. 

Chcesz podzielić się z nami swoją historią? Wyślij wiadomość na [email protected].