Nad Morskie Oko bez bryczki. 77-latka zawstydziła turystów w Tatrach
Morskie Oko nadal jest jedną z ulubionych atrakcji turystów w polskich Tatrach. Wraz z początkiem każdego sezonu wraca jednak temat koni, które wykorzystywane są do wożenia turystów na miejsce. Zwierzęta często pracują w bardzo trudnych warunkach. Kilka lat temu głośno zrobiło się o pewnej 77-latce, która udowodniła, że nie trzeba korzystać z bryczek, by dostać się nad Morskie Oko.
Morskie Oko co roku przyciąga tłumy turystów
Morskie Oko jest bardzo chętnie odwiedzane przez turystów ze względu na bajeczne widoki i możliwość kontaktu z naturą . Nie bez znaczenia jest odległość od Zakopanego. Trasa prowadząca do jeziora nie jest wyjątkowo trudna i powinien poradzić z nią sobie niemal każdy – nawet zupełnie początkujący – amator górskich wędrówek .
Cała trasa zajmuje około czterech godzin, nie licząc czasu spędzonego na podziwianiu widoków. Do tego szlak jest wybetonowany, więc można się na wycieczkę wybrać nawet z wózkiem. Część osób decyduje się pokonać odcinek trasy fasiągiem, czyli dorożką.
Morskie Oko bryczką? Lepiej iść pieszo
Fasiągi , które wożą turystów nad Morskie Oko, były wielokrotnie krytykowane . Dorożki mogą zabrać nawet kilkunastu pasażerów i są ciągnięte przez dwa konie . Zwierzęta muszą pokonać trasę z dużym obciążeniem wiele razy dziennie. To dla nich ogromna męczarnia, zwłaszcza podczas upałów. Wielokrotnie przemęczone zwierzęta mdlały, potykały się. Zdarzało się, że umierały.
Pewna 77-latka kilka lat temu udowodniła, że wiek nie jest przeszkodą, jeżeli chcemy dojść do Morskiego Oka o własnych siłach. Odebrała tym samym argument zwolennikom dorożek, którzy twierdzili, że bez bryczek seniorzy nie byliby w stanie dotrzeć nad jezioro.
ZOBACZ TEŻ: Jak aktywność fizyczna wpływa na umysł? Ruch to samo zdrowie
77-latka pokonała trasę do Morskiego Oka o własnych siłach
Historią seniorki postanowiła pochwalić się jej wnuczka, pani Anita, która opowiedziała o wyczynie babci "Fundacji Viva!". Zamieściła w mediach społecznościowych zdjęcia i relację z tej wyprawy.
Babcia ma skończone 77 lat, dała radę sama wejść i zejść… podpierając się parasolką! Ci bez serca ludzie siedzący na tej naczepie cieszyli się, że jadą sobie wozem… I mało tego byli bardzo bezczelni, bo gdy ich mijaliśmy, mówiłam: spacerkiem sobie iść, a nie konie męczyć, to na to mi odpowiadali, że wiek nie ten. Powiedziałam, że z przodu idzie moja babcia 77 lat, która miała 2 poważne operacje, a pani się zaśmiała i powiedziała, że im zazdrościmy, że jadą - czytamy w relacji.
Pani Anita wyjaśniła, że jej babcia od razu zauważyła i zrozumiała cierpienie koni. Na własne oczy zobaczyła, jaką trasę mają do pokonania i jak duży ciężar muszą za sobą ciągnąć. Nie chciała nawet usłyszeć o pomocy i pokonała całą trasę całkowicie samodzielnie.
A później zobaczyła, jaka to trasa i ile osób różnej wagi wsiada i jak te konie się męczą, pocą i im aż im żyły wychodzą i mają pianę na pyskach. (…) DLA MNIE babcia jest wzorem dla osób młodszych, które jadą wozami. Powinni się wstydzić swojego lenistwa i nakręcania tej maszynki pieniędzy… Bo tak naprawdę kręci się to dzięki takim leniwym ludziom. Gdyby nie oni – to nie byłoby tego… - podkreśla.