"Syn myśli, że siedzenie z wnukami to dla mnie nagroda. A ja już nie mam siły"
"Dwójka wnuków prawie na zmianę przychodzi do mnie po szkole i siedzi, czasami do wieczora - pisze pani Marzena w komentarzu zamieszczonym na naszym Facebooku. "Ja je kocham najbardziej na świecie, ale zegara i portfela nie oszukam. Po prostu nie mam na to siły" - dodaje.
Dzieci wróciły do szkoły. A także do dziadków
Pani Marzena wyznała, że wraz z każdym rokiem zaczyna coraz bardziej odczuwać problemy ze zdrowiem. Nie ujawnia swojego wieku, ale podkreśla, że "nie ma już tyle siły, co kiedyś". Zdradziła, że choruje na cukrzycę.
Dużym utrudnieniem życia są dla niej także kwestie finansowe.
"Wszystko idzie w górę, oprócz emerytur" - pisze.
Do takich podsumowań skłoniła panią Marzenę jej sytuacja rodzinna . Nasza czytelniczka poruszyła temat opieki nad wnukami. Twierdzi, że o ile wcześniej miała na to siłę i ochotę, tak teraz jest jej po prostu coraz trudniej. A jej syn i synowa po prostu tego nie widzą.
"Nie mam serca ich zostawiać"
Pani Marzena kilka razy w tygodniu "przyjmuje" do domu dwójkę swoich wnuków . Czasami przychodzą po lekcjach i zostają do wieczora .
"To jeszcze nie nastolatkowie, ale już nie dzieci (…) Równie dobrze poradziliby sobie sami w domu, ale syn myśli, że opieka nad wnukami to dla mnie jakaś nagroda (…), a ja już nie mam na to siły i pieniędzy. I co teraz? Przecież nie powiem im, że mają nie przychodzić. Nie wygonię dzieci z domu - pisze pani Marzena.
Pani Marzena podkreśla, że jej wnuki nie wymagają już co prawda tyle czasu i uwagi, co kiedyś ("dużo siedzą w telefonach"), ale "ktoś musi ten obiad ugotować".
Nie ukrywa też, że często chłopcy chcą z nią rozmawiać, podczas gdy ona najchętniej położyłaby się na drzemkę . "No ale przecież nie mam serca ich tak zostawiać" - dodaje.
"Byłam na każde zawołanie"
Pani Marzena przyznaje, że jest bardzo zmęczona. Psychicznie i fizycznie, a także i finansowo. Zaczęła wręcz obwiniać siebie za tę sytuację.
"Przyzwyczaiłam ich, że zawsze jestem na zawołanie. Moja wina, że nie stawiałam granic" - pisze pani Marzena.
Czytelniczka podkreśla, że nie ma odwagi zasugerować synowi i synowej, by odciążyli ją z tego obowiązku. Boi się jednak, jak mogłoby to wyglądać.
Nie chce, by posądzono ją, że nie życzy sobie spędzać czasu z własnymi wnukami. "Jaka byłaby ze mnie babcia?" - pyta na koniec.