Widzisz taką ulotkę w skrzynce? Uważaj. "Babcia straciła majątek"
"Kupię małe mieszkanie w tym bloku", "miłe, młode małżeństwo kupi mieszkanie za gotówkę", "wzięliśmy ślub i idziemy na swoje, szukamy mieszkania". To niektóre z cytatów, które możemy znaleźć na ulotkach w naszych skrzynkach pocztowych. O tym, dlaczego mogą być niebezpieczne, zwłaszcza dla seniorów, opowiedział nam czytelnik.
Dziwne ulotki w blokach. O co chodzi?
Ulotki, które możemy znaleźć na klatkach schodowych w całej Polsce, zwykle są czarno-białe. Wyglądają na napisane odręcznie. Często towarzyszą im "urocze" rysunki: młodej pary, rodziny, dziecka, pieska. Autorzy ulotek ogłaszają, że chcą kupić mieszkanie w naszym bloku. Co w tym złego? Jak twierdzi nasz czytelnik, "nie można nazwać tego inaczej niż oszustwem".
Ogłoszenia mają sprawiać wrażenie, że zostały napisane odręcznie i rozwieszone przez np. młode małżeństwa lub osoby w rzeczywistości potrzebujące nowego lokum. Tak naprawdę ich autorami są jednak "przedsiębiorcy" - osoby prywatne lub firmy. Autorzy tych ulotek szukają mieszkań, które mogliby kupić po zaniżonej cenie, a następnie odsprzedać je z ogromnym zyskiem. To zjawisko to tzw. "flipping".
Oddają mieszkania, bo mają niskie emerytury. To trzeba wiedzieć przed wyborem Niedoceniany przysmak z PRL. Na jelita działa jak balsamDlaczego "flipping" uderza w seniorów?
Niezwykle przykrą historią swojej 79-letniej babci podzielił się z nami czytelnik. Pan Mateusz w reakcji na jeden z artykułów na temat mieszkań w naszym serwisie opowiedział, że niespełna rok temu silverka padła ofiarą autorów tego typu ogłoszeń.
"(Babcia - przyp. red) przeprowadzała się wtedy do moich rodziców. Była chora. Fizycznie. Zaczynały się kłopoty ze zdrowiem, postępująca choroba. Radziła sobie, ale potrzebowała asysty w wielu sprawach. Ustaliła, że w związku z tym wszystkim sprzeda swoje mieszkanie, ale nikt nie wiedział, że sama się za to weźmie" - pisze pan Mateusz.
Okazało się, że pani Maria znalazła ogłoszenie w skrzynce pocztowej swojego mieszkania. "Młode małżeństwo szuka mieszkania, czy coś takiego. Oferowali gotówkę. Cała rodzina potrzebowała wtedy pieniędzy, trzeba było nieco wyremontować dom rodziców pod potrzeby babci. Poręcze do wanny, prysznic bez progu itp., a w dalszej perspektywie dobry i drogi wózek inwalidzki" - wspomina pan Mateusz.
Babcia pana Mateusza, nie informując o tym nikogo, skontaktowała się z "rodziną z ulotki". Na spotkanie i oglądanie mieszkania rzeczywiście przyszła para. "Tak omamili babcię, że papiery podpisali chyba po tygodniu czy dwóch" - pisze pan Mateusz. Babcia rzeczywiście dostała duży przelew. Ogłosiła to rodzinie, bo była z siebie zadowolona. "Była dumna, że sama to zrobiła i nie zawracała nikomu głowy".
O tym, że doszło - zdaniem pana Mateusza - "do ewidentnego oszustwa" - zaskoczona rodzina dowiedziała się, gdy zobaczyła kwotę przelewu.
Sprzedała mieszkanie znacznie poniżej wartości
Jak opowiada pan Mateusz, "miła rodzina" z ogłoszenia (czyli tak naprawdę flipperzy) namówiła panią Marię do sprzedaży mieszkania znacznie poniżej wartości rynkowej. "Realnie rzecz biorąc, babcia straciła majątek. Ogromne pieniądze. To może być kilkadziesiąt tysięcy złotych, może nawet ponad 100 tys." - ocenia pan Mateusz.
Flipperzy bezlitośnie wykorzystali niewiedzę i łatwowierność 79-latki. Seniorka nie była dobrze zorientowana w aktualnych cenach nieruchomości, a zaproponowana kwota i tak wydawała się jej zawrotna. Choć w rzeczywistości była mocno zaniżona.
"Nie nazwę tego inaczej jak oszustwo" - ostrzega pan Mateusz. "Pieniądze to jedno, ale babcia mocno przeżyła to psychicznie i odbiło się to na jej zdrowiu". Z prawnego punktu widzenia nie można było właściwie nic zrobić, bo umowa została zawarta bez zarzutu. Wszystko się zgadzało. Wszystko oprócz uczciwości "miłego młodego małżeństwa", czyli tak naprawdę przedsiębiorców szukających łatwego zysku.